depresja i Ja


Zapewne każdy nie jeden raz w swoim życiu powiedział „mam doła”, „dopadła mnie chandra”, „jestem w depresji”, tylko nie każdy potrafi odróżnić te stany i nie ma pojęcia czym na prawdę jest depresja. Depresji nie liczy się w dniach, tygodniach, a nawet w miesiącach. Na tę podstępną chorobę można ciepieć latami i myślę nawet, że już do końca życia jest ona cieniem słabego człowieka i tylko czyha na nawet niewielkie potknięcie, by znów zaatakować, omamić i zaprowadzić do wyniszczenia, destrukcji, a nawet śmierci.
Moja depresja trwa półtora roku (SM 5 lat), choć myślę, że zaczęła się 6 miesięcy wcześniej razem z przyjmowaniem Betaferonu (pierwszy lek, który otrzymywałam od NFZ na zahamowanie SM). Pamiętam jak byłam nieznośna, zastrzyki za każdym razem były bolesne, cierpiałam na bezsenność, bliscy ode mnie odwrócili się i uciekli. Zostałam całkiem sama z SM, bez osób, które by mnie rozumiały i wspierały, bez pracy, środków do życia. Stres i nerwy były zapalnikiem do kolejnego rzutu choroby. 9 miesięcy nieudanej terapii zaowocowało zapaleniem nerwu wzrokowego w jednym oku (na drugie prawie nie widzę przy astygmatyźmie -6). Jednym słowem załamałam się całkowicie. Nie widziałam butelki z wodą na szpitalnej szafce, twarzy ludzi, budynku za oknem...To było straszne. 5 wlewow z Solumedrolu dało niewielką poprawę. Po opuszczeniu szpitala, nie dostrzegałam jasnych samochodów, słońce oślepiało nie do wytrzymania, a wieczorne neony raziły po oczach. Zaczęłam terapię u psychiatry.  Przepisał mi Parogen. Raz było lepiej, dwa razy gorzej, ogólna bezsensowność bytu i istnienia. Lekarze szpitalni odstąpili od terapii Betaferonem, dostałam Copaxone i....3 miesiące innych zastrzyków i kolejny rzut choroby.... Zakwalifikowano mnie do terapii leczenia „2 rzutu”, czyli droższy, lepszy lek (o efektach pisałam w poprzednim poście).
Zmieniłam psychiatrę (na prośbę mojej neurolog) i dostalam Axyven. Od dwóch miesięcy jest zauwżalny progres. Miło słuchać (nie słyszeć), że „lepiej wyglądasz, to dobrze”, „ładnie wyglądasz”, itp. Sama również widzę się inaczej. Chodzę też do psycholog i z jej pomocą zaczynam porządkować swoje życie. Nie mam jeszcze marzeń, żadnych potrzeb, nie mam planów na najbliższą przyszłość. Myślę, że potrzeba jeszcze dużo czasu by całkowicie powrócić do społeczeństwa, ale chyba jestem już na dobrej drodze.







Komentarze